czwartek, 27 września 2012

2.


|Zoey| 25 czerwca
-Victorio White! Jeżeli przez Ciebie i Twojego głupiego miśka spóźnimy się na samolot, to przysięgam, że własnoręcznie pozrywam wszystkie plakaty 1D, spalę wszystkie wszystkie ubrania i buty – nie zrobiło to na niej zbytniego wrażenia. Nadszedł czas na ostateczny cios mianowicie jej Misiek – Pan Marchewka. Chciałam coś powiedzieć, ale kuzyneczka mi przerwała.
- Zo wrzuć na luz. Mamy jeszcze 2 godziny a na lotnisko mamy 20 minut drogi stąd.
-No rzeczywiście. Przepraszam – przytuliłyśmy się i zeszłyśmy z walizkami do salonu. Na dole czekała już Ivy z telefonem w ręku pewnie oglądała stare zdjęcia z Lukasem i Mią.
|Ivy|
Nie zauważyłam kiedy dziewczyny zeszły na dół.  Więc mnie trzepnęły w ramię:
-Ivy. Możemy jechać?
-Tak. Kto prowadzi? – Jednocześnie z Zo odpowiedziałyśmy: -
- Victoria!
- Dobra ruszać tyłki. Do garażu!
Wsiadłyśmy do samochodu i ruszyłyśmy.
|Vick|
Gdy dojechałyśmy na lotnisko miałyśmy jeszcze półtorej godziny do odlotu samolotu, stwierdziłyśmy że pójdziemy do ,,Fly walls”, kawiarni w hali odlotów. Zamówiłyśmy 3 nasze ukochane latte. Myślałam o naszych wakacjach, co będziemy robić aż 3 miesiące? Z moich rozmyślań wyrwał mnie ból w nodze. Zabije tą małpę.  Wiedziałam, że to Zo, bo to nie w stylu Iv.
- Cholera Zo poje biało Cię?
-Zamknij się i patrz, kto stoi przy kasie. – Była tak podekscytowana, że o mało, co z krzesła nie spadła. Spojrzałam tam gdzie młoda kazała. Stało tam całe One Direction. Odwróciłam głowę. Kurwa, co on tam robił?  
                                     ~*~
Wiem, spieprzyłam rozdział. Krótki. Pisany na przerwie. Mam do was prośbę, jeżeli ktokolwiek czyta mojego bloga, to proszę żeby zostawił po sobie komentarz, ale szczery. Dla mnie to jest bardzo ważne. Jeżeli to jak piszę się nie podoba usunę bloga.
 Blue dreams

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz