|Zoey| 25 czerwca
-Victorio White! Jeżeli przez Ciebie i Twojego głupiego
miśka spóźnimy się na samolot, to przysięgam, że własnoręcznie pozrywam
wszystkie plakaty 1D, spalę wszystkie wszystkie ubrania i buty – nie zrobiło to
na niej zbytniego wrażenia. Nadszedł czas na ostateczny cios mianowicie jej
Misiek – Pan Marchewka. Chciałam coś powiedzieć, ale kuzyneczka mi przerwała.
- Zo wrzuć na luz. Mamy jeszcze 2 godziny a na lotnisko mamy
20 minut drogi stąd.
-No rzeczywiście. Przepraszam – przytuliłyśmy się i
zeszłyśmy z walizkami do salonu. Na dole czekała już Ivy z telefonem w ręku
pewnie oglądała stare zdjęcia z Lukasem i Mią.
|Ivy|
Nie zauważyłam kiedy dziewczyny
zeszły na dół. Więc mnie trzepnęły w ramię:
-Ivy. Możemy jechać?
-Tak. Kto prowadzi? – Jednocześnie
z Zo odpowiedziałyśmy: -
- Victoria!
- Dobra ruszać tyłki. Do garażu!
Wsiadłyśmy do samochodu i
ruszyłyśmy.
|Vick|
Gdy dojechałyśmy na lotnisko
miałyśmy jeszcze półtorej godziny do odlotu samolotu, stwierdziłyśmy że
pójdziemy do ,,Fly walls”, kawiarni w hali odlotów. Zamówiłyśmy 3 nasze ukochane
latte. Myślałam o naszych wakacjach, co będziemy robić aż 3 miesiące? Z moich rozmyślań
wyrwał mnie ból w nodze. Zabije tą małpę.
Wiedziałam, że to Zo, bo to nie w stylu Iv.
- Cholera Zo poje biało Cię?
-Zamknij się i patrz, kto stoi
przy kasie. – Była tak podekscytowana, że o mało, co z krzesła nie spadła.
Spojrzałam tam gdzie młoda kazała. Stało tam całe One Direction. Odwróciłam
głowę. Kurwa, co on tam robił?
~*~
Wiem, spieprzyłam rozdział.
Krótki. Pisany na przerwie. Mam do was prośbę, jeżeli ktokolwiek czyta mojego
bloga, to proszę żeby zostawił po sobie komentarz, ale szczery. Dla mnie to jest
bardzo ważne. Jeżeli to jak piszę się nie podoba usunę bloga.
Blue dreams
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz